A przecież mogłam dzień w dzień, powolutku zamiast przesiadywać po nocy. Ale trudno, ja już chyba taka jestem i tego nie zmienię. (Przynajmniej w niedalekiej przyszłości)
Mam się Wam czym pochwalić! Moje problemy z wcześniejszego postu wreszcie odeszły w niepamięć, powoli, powolutku przyzwyczaiłam się do nowej sytuacji i dochodzę do wniosku, że jednak dobrze jest jak jest. Nawet mój wieczny dół staje się jakby mniejszy i już od miesiąca nie załapałam porządnej zamuły. Owszem, nie było lekko.
Wakacje, wakacje, wakacje. Nadal mi do głowy nie dochodzi, że od poniedziałku nie pójdę do szkoły, że pożegnałam się już ze wszystkimi znajomymi i zaczynam wszystko od nowa. Eh. Jak Wasze wakacyjne plany? Ja jem ile wlezie, chyba mój tasiemiec chce nadrobić wszystkie straty do których doszło w ciągu 10 miesięcy chodzenia do szkoły. Tak mi się nic nie chce... Kompletnie nic. Chyba pójdę spać bo ledwo żyję.
I choć na początku notki miałam wielką wenę, opiszę to i tamto to już mi przeszło i nie wiem co pisać. Notka pozostanie raczej krótkimi wypocinami i nie będzie w niej nic sensownego.
No ale to szczegół. ;)
"Siekierka na cześć Najwyższego."
Świetne! :D