poniedziałek, 28 stycznia 2013

5

1. Co myślę o Internecie? Ciekawe pytanie. Mysz tłucze się w kącie albo ona wystraszy mnie albo ja ją. Chyba zaraz zaczną fruwać ciapki.

Według mnie Internet to coś niesamowitego, jeśli dłużej się nad tym zastanowimy, jest on dla nas czymś ważnym. Czymś co na stałe weszło w nasze życie. Przychodząc ze szkoły rzucamy plecak w kąt i pędem gonimy do kompa. Mija jedna godzina, druga, trzecia, czwarta a my nagle patrząc na zegarek przeżywamy zgon. Jest po 21 a przecież na jutro mamy napisać wypracowanie z polskiego, nauczyć się biografii pewnego poety, przygotować na test z fizyki i matematyki. I co tu zrobić? :>

Mieliśmy siąść na chwilę a minęło nam całe popołudnie. Czas, który moglibyśmy przeznaczyć na odpoczynek, jedzenie, słuchanie muzyki, naukę. 
     Internet jest przydatny, strasznie. W końcu skąd moglibyśmy w kilka chwil napisać wypracowanie, odrobić pracę domową z matmy czy przetłumaczyć tekst w translatorze? Ułatwia nam życie. Jest wielkim źródłem informacji, nie tylko tych dobrych. Szerzy się tu pornografia, przemoc, głupota, chamstwo. Każdy znajdzie coś dla siebie. Od durnych filmików pokazujących jak nastolatki jeżdżą w wózkach przed Biedronką, przez muzykę, filmy, sztukę, do portalów społecznościowych, randkowych i informacyjnych. Czyli Internet zbliża ludzi. Daje nam możliwość dowiedzenia się czegoś, wygłaszania swojej opinii całym tłumom, poznania nowych ludzi. Jednak jest też wielkim pożeraczem czasu. 
Przesiadujemy godziny na facebooku, naszej-klasie, fotce czy też blogowaniu. Tak jak ja i Ty. Jest tak samo niebezpieczny jak i przydatny. Powinniśmy zachować uwagę na treści jakie tutaj wstawiamy, nigdy w życiu nie podałabym tutaj linku do swojego konta na portalu społecznościowym, nie powiedziałabym też gdzie mieszkam, ani nie podałabym żadnych haseł do innych kont jakie posiadam. Trzeba zachować umiar w korzystaniu z tego dobrodziejstwa. I uważać żeby się nie uzależnić, to tylko kilka chwil, sprawdzę fb i już lekcje odrabiam. I co? Od 15 siedzę i ciężko mi się oderwać a jest już 18.27. 
Nigdy nie wiadomo kto siedzi po drugiej stronie ekranu...


2. Co sądzę o tym że powinno być wprowadzone euro zamiast złotych? Szczerze mówiąc nie jestem zbytnio obcykana w tym temacie. Wiem jednak, że nie powinni go wprowadzać. Politycy lubią utrudniać nam życie, widać to gdziekolwiek spojrzymy. Zwłaszcza w tv podczas nadawania wiadomości. 

Pamiętam słowa wypowiedziane przez moją nauczycielkę (jest przeciw wprowadzeniu). "Mamy góry, tam na dole mapy, Tatry. Tatry dzielą się na część polską i słowacką. Wcześniej kwitła tam turystyka. Po wprowadzeniu euro Słowianie (Słoweni? Słowacy? Słowianie? Kurdę.) popylają za naszą granicę, wykupić wszystko co się da. Bo tam jest drożej a oni zarabiają tyle samo co zarabiali."

Możemy przeczytać o tym w artykule: Klik
W sumie jestem przyzwyczajona do złotówek bo odkąd żyję to jest nasza waluta.
Czytając w necie komentarze na temat wprowadzenia euro opinie są różne. Jednak duża część osób pisze, że euro jest nam niepotrzebnie. Nie zyskamy na tym lecz stracimy. 
Również osoby z mojego środowiska podzielają to zdanie. Stracimy na tym. 
Cóż, świat się kończy. 

Czekam na dalsze pytania, chętnie odpowiem. ;)
Dziś pierwszy dzień po feriach, jakoś przeżyłam nie licząc tego, że w nocy czułam się fatalnie. 
Mam doła moralnego, szukam rozwiązania ale ciężko idzie. 











niedziela, 27 stycznia 2013

4

Mam jednego obserwatora, jest moc. ;D  (O dzięki Ci, że choć Ty jesteś tu.)
Poprawka: Mam dwóch obserwatorów, jeeeeeeeee! :D Dzięki, dzięki, dzięki Wam. :)
Ferie się skończyły, czuję nadchodzącą falę depresji związanej z tygodniami pełnymi kartkówek, sprawdzianów, pytań i innych rzeczy, utrudniających życie biednym uczniom.
Moje ciało też czuje, że koniec ferii nadchodzi i czas zachorować. Mam nudności, boli mnie pęcherz + kręgosłup w dolnych częściach ciała. Kurdęę...
Zajęłam się rysunkami na zamówienie,  przeczytałam kilka książek:
"Nie pozwól mi odejść" - David W. Pierce,
"Irlandzkie marzenia" - Nora Roberts,
"Colorado Kid" - Stephen King.
Książka S. Kinga nieco mnie rozczarowała, spodziewałam się po Mistrzu, że rozwinie skrzydła i lektura zwali mnie z nóg. Cieniutka, zaledwie 120 stron więc i treść jest jakby okrojona, skrócona. Czuć, że nie miał pola do szarżowania. Wcześniej nie wiedziałam, teraz za to wiem, że pisał to nie sam z siebie lecz na zamówienie i cóż się dziwić, że efekt wyszedł średni. Na przymus to można ale zjeść krupnik (ewentualnie wypić) a nie książkę pisać. Na 10 gwiazdek mogłabym dać koło 5.
Z kolei "Irlandzkie marzenia" to zwykłe romansidło z happy-endem na końcu. ( A jakże!)
Choć nie powiem, sporo jest opisów związanych ze stadniną, końmi, ich trenowaniem co mnie strasznie zainteresowało. :) Jako dziecko zawsze chciałam mieć swojego rumaka, cóż, marzenia poszły w kąt. Gdzie mogłabym go trzymać? W piwnicy czy w korytarzu? Nie bardzo. Lekka i odprężająca lekturka.
"Nie pozwól mi odejść" jest jednym wielkim opisem relacji ojciec-córka, w wieku nastoletnim. Mamy tutaj tatę i córę, którzy pokonują swoje słabości wspinając się na szczyty gór, biegając w maratonach, ciężko ćwicząc na siłowni.
Nie powiem że nie polecam, polecam jak zwykle. :)

I mam wreszcie czerwone pasemka na grzywie. Choć za bardzo ich nie widać bo z włosów farbowanych na czarno, ciężko jest cokolwiek zrobić to i tak jestem zadowolona.

Rysowany w pocie czoła Sitek, zdjęcie sprzed koncertu. Teraz rysunek jest tak wymięty, że szkoda gadać.  ( Udało mi się zdobyć jego autograf na nim, jea!)

czwartek, 24 stycznia 2013

3

Gubię się już w swojej sytuacji życiowej. Z chęcią zwiałabym gdzie tylko pieprz rośnie aby nikt mi więcej niczym głowy nie zawracał. Nawiązując do poprzedniej notki w której napisałam, że świat jest zakłamany... Przecież taka prawda, co tu ukrywać? Mam mnóstwo przykładów, nawet ja sama nim mogę być.
Człowiek kłamie, kłamie, kłamie, kłamie, kłamie. Czy chce czy też nie, dla swojego bezpieczeństwa, uniknięcia kłopotów, kłótni czy też przyznania się do błędu. Nie wierzę, że istnieje osoba, która nigdy, choć RAZ nie skłamała. Po prostu nie wierzę.
Można się zarzekać kumplowi:
-"Przecież wiesz, że ja to zawsze szczery jestem."
-"No wiem, wiem. I bardzo dobrze bo nie cierpię kłamców."
I nawet 
wtedy kłamiemy choć w głębi serca może i chcielibyśmy być szczerzy dla tego kumpla.
Przecież każdy kłamie. Każdy się jakoś wykręca próbując ułatwić sobie życie.
Bo łatwiej.
Bo lepiej.
Bo szybciej.
Bo taniej.
Bo bezpieczniej.
Bo wygodniej.
Dobra, spoko. Też kłamię, i Ty też pewnie kłamiesz. Nawet rodzice kłamią, choć myślałoby się, że powinni być dla nas wzorem. Peszek... Politycy kłamią, księża kłamią, czy Bóg też kłamie? 
Zagłębiając się w strukturę kłamstw w sumie możemy je podzielić. Na te malutkie, nieszkodliwe typu: "To nie ja zjadłam czekoladę.:); Tak świetnie wyglądasz w niebieskim kolorze; Nie Proszę Pani, nie jestem głodna, dziękuje." (A burczenie w brzuchu słychać już z kilometra.) I również na te poważniejsze, "Panie, samochód jest sprawny, prosto z salonu, nówka sztuka nie śmigana". Ta, a po jednej rundce złomiarz zarobi fortunę zbierając te wszystkie części, które zdążyły odlecieć. A grabarz zacznie kopać kolejne dołki.
Myślę, że jeśli już kłamiemy to powinniśmy o tym pamiętać. Tak, aby nie wkręcić się w jakąś nieprzyjemną sytuację. Nie mam zamiaru tutaj strzelać morałami, abyście nie kłamali bo to zło, piekło i sąd ostateczny. Nigdy w życiu. Prędzej mogę Wam opchnąć rower, nówka sztuka, nie śmigana. Nie patrzcie na to, że brakuje kierownicy i siodełka. To tylko szczegół. ;)

Ostatnio nie czuję się najlepiej, znów łapią mnie moje nudności. Ale cóż się dziwić, moje posiłki na cały dzień to bułka, czasem dwie i jakieś szybkie chapnięcie na wieczór. Autentycznie zapominam jeść.
O wszystkim zapominam.
Zapomniałam o co prosiła mnie mama kilka minut temu.
Kurdę.
I coś chciałam tu napisać ale zapomniałam. Muszę się zastanowić.
I wciąż odkrywam coś nowego i pięknego.  








Gdzieś w necie zauważyłam podobny rysunek, postanowiłam go odwzorować. Oto efekt. Użyłam pasteli olejnych.




W następnej notce o czym chcielibyście poczytać? Jakie moje przemyślenia Wam udostępnić? Czekam na sugestie. :) 

wtorek, 22 stycznia 2013

2.

Dziś znów Dzień Dziadka więc najlepszego wszystkim Dziadkom.
Na górze wstawiłam odtwarzacz, jako że gustuję w rapie i rocku wstawiłam tam utwory, które niekoniecznie muszą się każdemu podobać. Z chęcią powstawiałabym wszystkie płyty i kawałki, których słucham ale człowiek musi się ograniczać. Więc macie do wyboru parę kawałków Happysadu, oraz po jednym Nullo, Vixena, Huczuhucza i Bisza. Utwory, które aktualnie sprawiają, że moje serce zaczyna się budzić i żyć bo zwykle jest tylko kawałkiem mięsa.

W głowie mam już kilka pomysłów na notkę, nie chciałabym wyczerpać wszystkich tematów więc dziś rozprawiamy o..?  Smutku.
Mówię poważnie.
Jeśli masz zbyt dobry humor bądź uważasz że pieprzę farmazony to przewiń dalej i zacznij czytać o czymś innym. Specjalnie oddzielę, żeby było łatwiej.
Czy Wy też robiąc cokolwiek odczuwacie wieczny smutek? Śmiejąc się, usypiając, jedząc, będąc w szkole/w pracy/na zakupach. (niepotrzebne skreśl)

I ten cholerny brak sensu. Po co wstawać rano skoro zaraz będzie ciemno i trzeba iść spać? Nie mogę zasypiać, leżę do 2-3 w nocy i myślę. Nie mogę usnąć chyba dlatego, że zbyt dużo myślę. Im jestem starsza tym coraz więcej widzę wokół siebie głupoty, smutku, przerażam się. Świat gna do przodu na złamanie karku ale po co?
Wyścig szczurów. 

Każą Ci pracować, być uczciwym i rozliczać się z podatku. A bałwany umiejscowione wyżej od Ciebie kradną ile się da, fałszują i doprowadzają do bankructwa wszystko co się da.
Każą Ci uczyć się coraz lepiej. Pytam, po co? Ja po szkole nie znajdę żadnej pracy, moja okolica jest wymarła jeśli chodzi o znalezienie jakiejkolwiek roboty. I co mi z tych dobrych ocen? Po ci mi iść do liceum i na studia, skoro gość, który nie ukończył nawet zawodówki, wyjechał i żyje mu się bardzo dobrze.
I wkurzam się na siebie, że cokolwiek napisałam i chyba to zaraz usunę. Za chwilę przychodzi myśl, sama chciałaś założyć takiego bloga więc teraz doprowadź dzieło do końca. I cholera jasna, zaraz zacznę walić głową w blat stołu bo nie mam siły do tego wszystkiego.
Niecały miesiąc temu były święta, witaliśmy też Nowy Rok.

Wigilia. Dzień w którym nawet nie mam ochoty ubierać choinki bo za jakiś czas znów trzeba ją rozebrać. Nie widzę w tym sensu. Mama gotuje i piecze ile się da, pomagam jej choć wiem że i tak nikt nie zdoła zjeść tego wszystkiego. Nie odwiedzi nas żadna rodzina a my tylko się pokłócimy. Bo Wigilia to dzień kłótliwy jak dla mnie a przecież powinniśmy być szczęśliwi. Człowiek zamiast odpocząć zasuwa z przygotowaniami do świątecznej kolacji a później drze japę, że nikt mu nie chce pomóc. Więc po co tyle robić?
Sylwester. Świętowanie, świętowanie. W sumie to po co świętujemy? Każdy sobie składa życzenia, "Niech ten rok będzie lepszy niż poprzedni", i tak każdy wie, że nie będzie lepszy więc po co to robić?
Po cholerę to wszystko ja się pytam?
Czy też zauważacie jak bardzo świat jest zakłamany? Nawet my, młodzi ludzie. Powinniśmy być szczęśliwi, cieszyć się życiem. A my się trapimy, brakiem pieniędzy na coś nowego, brakiem przyjaciół bądź czegoś innego. Brakiem prawdziwej rodziny, tym że  znów ktoś się kłóci. Ciągle czegoś jest nam brak. Ciągle.
Wszystko jest smutne i zakłamane...

"Bo wszystkie drogi stąd prowadzą na tory. Bo wszystkie drogi stąd na kolejowy most. Staram się z całych sił, lekceważyć niedosyt. Tu miłość trzyma się na ślinę a szczęście o włos..."


     Dobra, koniec tych smętów, sama ze sobą nie wytrzymam. Powiedziałam co myślałam, tutaj coś dla tych którzy rzeczywiście według moich słów ominęli wcześniejsze farmazony. Jeśli lubicie czytać książki, jeśli lubicie thrillery zgłębiające ciemne zakamarki ludzkiej psychiki to polecam "Ukojenie" Iana McEwana. Może Wam się nie spodobać ale mi wryła się w pamięć. :)

Jeden z moich pierwszych porządniejszych portretów, zdjęcie znalazłam na jakiejś stronie pełnej zdjęć całych sylwetek ale też i portretów i oczywiście postanowiłam tą panią narysować. W rzeczywistości miała bardziej wyraziste rysy twarzy.



Co myślicie o takich pasemkach, na tak krótkiej fryzurze? ;)


Ewentualnie jeszcze koloru czerwonego.



Tak na start


    Cześć Wam. Co słychać?
Zaczynam kolejną przygodę z blogowaniem, myślę, że uda mi się wreszcie rozwinąć skrzydła i sprawić, że ktoś zacznie ten blog odwiedzać. I że zacznie cieszyć się jakąkolwiek popularnością. ;)
    Głównie będę skupiała się na rysunkach, moich rysunkach. Zajmuję się rysowaniem portretów od jakichś 3 lat, nie jestem żadnym mistrzem, tym bardziej nie chcę Wam służyć za Guru od ołówków, jestem cieniasem i dopiero się uczę.
Nie uważacie, że ta zima powinna się już skończyć? Jest u mnie -8 
stopni i pada deszcz, dziwnie to brzmi. Zamarznięte krople stukają w szybę a ja czuję, że zgłupieję w te ferie. Kompletnie. Kto to widział śnieg w styczniu? W czasie ferii...
Liczyłam na jakieś ocieplenie, w końcu przed feriami temperatura była już na plusie.
Popadłam w odrętwienie, prawie każdy dzień przesiaduję przed komputerem mimo, że wcześniej zaklinałam się, że dziś np. sobie odpuszczę. Wczoraj skończyłam pracę na zamówienie, komp w sumie nie jest mi do niczego potrzebny a ja co? Zakładam bloga, byleby sobie znaleźć zajęcie. Bo zgłupieję z nudów.
I tak siedzę. O 22 mówię sobie, że już koniec i pójdę spać. Gdzie by tam, zanim się obejrzę jest już 00.00. Nie wytrzymam sama ze sobą. Autentycznie.
Nie wyjdę na dwór, nie obejrzę telewizji bo praktycznie nic w niej nie leci sensownego, nie poczytam książek bo zaraz zaczyna boleć mnie głowa. Ale przed kompem to jakoś mogę siedzieć te kilkanaście godzin, strzelę sobie w ten pusty łeb.
A kiedy wpadłam już na temat książek...
Czytał ktoś z Was "Zespoły napięć" Janusza L. Wiśniewskiego? Nie miałam nawet pojęcia, że taki gość istnieje póki nie znalazłam przypadkiem jego innej książki pt.:" Samotność w sieci". Opinie w internecie były różne na temat "Samotności...", ja mogę powiedzieć tyle, że książka ta jest chaotyczna, pełna smutku, depresji, tęsknoty. Normalnie na każdej kartce możemy znaleźć worek pełen uczuć.
"Zespoły napięć" świetnie grają na uczuciach czytelnika, nie wiem jak u Was ale ja w pewnych momentach o mało co nie zalałam się łzami. Ckliwe trochę, takie płakanie przy książce (durna baba, ah ja :D ) ale warto było. Polecam. ;)


Zainspirowana muzyką Huczuhucza postanowiłam go narysować. Miałam nawet bilety na jego koncert, niestety brakło osoby towarzyszącej i nigdzie nie poszłam. Nie wybaczę sobie tego...

Huczuhucz

Nie jest to powalająca jakość, zdjęcie zrobiłam telefonem z racji braku działającego skanera. Co o tym myślicie? Wyszło czy nie? :)
     Ah, i mam pytanie... Czy łatwo możecie czytać tekst? Nie zlewa się on z tłem? Proszę o uwagi, muszę się tutaj rozgościć. 
I zarzucam coś, żeby Wam się nie nudziło.













Dziś Dzień Babci. Może warto byłoby złożyć jej życzenia? Ludzie zbyt szybko odchodzą, mogą to być ostatnie życzenia... Nie chcę tutaj wpadać w jakąś melancholię, nie daj Boże mówić Wam, że Wasza ukochana Babcia już nagle umrze... No ale w sumie każdy z nas umrze prędzej czy później. Nie da się ominąć śmierci, choćbyśmy chcieli.
Dobra, zaczynam już gadać od rzeczy.
Wszystkiego Najlepszego wszystkim Babciom, gdziekolwiek są.