niedziela, 24 lutego 2013

10

     Myślę nad zmianą wyglądu bloga. Na jakiś taki bardziej zachęcający, taki, który nie wygląda jak cmentarzysko zmartwień i żalów. Poważnie, ostatnio przeglądałam Wasze blogi i blogi innych i stwierdzam, że u Was jest jakoś ładnie ogarnięte a u mnie to istny rozpie*dol. Fajnie, że ciemno ale zbyt ciemno. I te notki, jak piszę to o wszystkim naraz. Może by tak zacząć rozdzielać tematy? Nie wiem, jakoś to ogarnąć.                                            
Mój blog ma już miesiąc - wow! - lecz kiedy  na niego wchodzę widzę...  
<---- coś takiego. Chociaż nie. Lepiej odzwierciedlałby to obrazek wymarłego miasta Dzikiego Zachodu, z pustynnymi krzaczkami przelatującymi przez ulicę tuż przed walką rewolwerowców.





Ale i tak Was kocham moi drodzy czytelnicy, w sumie za to, że jeszcze macie siłę czytać te pierdoły. :* Cóż mogę powiedzieć? Nic. Przynudzam jak zwykle. Kolejne trzy dni nie byłam w szkole. Niby jestem chora ale w sumie ciężko określić co mi jest. Czuję się jak trup, o. Zdesperowana, zdecydowałam wrócić do mojego dawnego zwyczaju - biegania. Problem jedynie w pogodzie ale na szczęście w prognozach mówili, że 8 marca będzie koło 15 stopni. Na plusie. Znaczy to, że z dnia na dzień będzie coraz cieplej. Świetnie! :)Mimo wszystko założyłam wczoraj dresy, kurtkę, opatuliłam się szalikiem, ciepłą czapą i znalazłam stare adidasy. Słuchawki, telefon i wio. 
Czułam się jak skończony debil brodząc w śniegu i kałużach na szczęście dalsza część drogi była już w miarę spoko, trochę wody ale trudno. Pomysł szalony, iście diabelski a jednak poskutkował. Cholerne nudności utrzymujące się przez tydzień zmalały, zjadłam obiad. Za niedługo zabiorę się za kolację. Kataru jest mniej mimo, że kiedy wróciłam w butach miałam jezioro. Gorący prysznic po wszystkim i jazda spać. I tak, uważajcie mnie za wariata ale wariacki pomysł sprawił, że dziś czuję się całkiem inaczej. :)
     A Wy? Uprawiacie jakieś sporty? Biegacie, gracie w siatkę, chodzicie na basen czy może coś innego? Kiedy tylko zrobi się cieplej zamierzam na stałe wrócić do biegania, uwielbiam to. 


Macie pomysły o czym mogłabym zrobić następną notkę? Proszę pisać w komentarzach. ;)
Juszko, pamiętam o Twojej prośbie dotyczącej zdjęcia grzywki niestety wstawię je w następnej notce, nie mam teraz niczego co mogłoby zrobić zdjęcie.
Notka krótka i bez sensu, brak natchnienia i zamuła.

poniedziałek, 18 lutego 2013

9

Ostatnią notkę dodałam...hmm...jedenastego? Kawał czasu temu, jakby nie patrzeć. 
W tv leci "Ukryta Prawda", dogrzewam się elektrycznym grzejniczkiem a mimo to, jest mi cholernie zimno. -,- Wiosno, wiosno kochana Ty moja, wróć żesz wreszcie bo nie wytrzymię!
     Nie mam pomysłów na notkę, w moich założeniach blog miał być blogiem rysunkowym, zmieszanym z muzyką i książkami, wychodzi na to, że więcej tu mych przemyśleń niż samych rysunków. Z chęcią powstawiałabym wszystkie portrety jakie stworzyłam na zamówienia w ostatnim czasie (było ich AŻ 4) no ale wolę nie. Nie chcę ryzykować i myśleć po nocach czy aby żaden znajomy, znajomego, znajomego nie znalazł na tej stronie jakiegoś rysunku. Z resztą chyba nie chcielibyście Wy np. aby portrety Waszych twarzy były ogólnodostępne? :)
Wakacyjny motylek. 


   
     Moja paczka się popsuła. I choć wcześniej przyrzekaliśmy sobie, że nikt za nikim latać nie będzie to wszystkie obietnice poszły się ... . Cóż, jak widać ludzkie obietnice nie są zbyt wiele warte. Właśnie do takiego wniosku doszłam. Po kiego grzyba cokolwiek obiecywać, skoro nie ma praktycznie żadnej pewności na to, że obietnicy się dotrzyma?
Ileż razy musieliście wysłuchiwać czyichś obietnic tylko po to aby za chwilę okazało się, że i tak nic z nich nie będzie? Robi mi się niedobrze na widok tych fałszywych mord. Mam ochotę przybić takiej osobie piątkę, w głowę, najlepiej krzesłem. Czy świat jest taki zakłamany czy to ze mną jest coś nie tak? Kiedy słucham tych wszystkich plot, pierdół, złośliwości i "wielkich" problemów miłosnych, niestałych w uczuciach panienek to mi coś tam w środku pęka. Normalnie wydziera mi resztki normalności, coraz częściej mam ochotę walnąć tym pustym łbem o blat stołu byleby więcej nie wysłuchiwać, że Jacuś nie stara się o Kasię, a Kasia ugania się za wszystkimi chłopakami w okolicy. Ale przecież według rozumowania Kasi to Jacuś jest najgorszy. A sama na własną gębę nie spojrzy.(imiona zmyślone) Ludzie, litości. Już nie mam sił do wysłuchiwania kolejnych historyjek o byłych, byłych i zbyłych bo były, byłego był byłym,byłego,byłego i "bloknęli" mu telefon, więc były byłego zdradził więc jest skończoną szują. Litości...
I jestem hipokrytką bo oceniam innych a przecież sama też popełniam błędy. Ale kurczę  pieczone, co się dzieje ze światem?
     Kiedy słyszę te dziewuchy, co gadają, jak gadają, kogo obgadują a potem rzucają się tym osobom na ramiona, mówiąc, że są świetne to sobie myślę "Ciekawe co mówią o mnie, kiedy nie ma mnie w szkole?". Bo jedna drugą miała bić, wyzywały się od panien lekkiego obyczaju ale w sumie już się pogodziły, więc biegają za rączkę przez uliczki. FACEPALM. 






     Od soboty jestem dumną posiadaczką pomarańczowo-karmelowej grzywki. W sumie nie wiem jaki to kolor tak dokładnie, im dalej tym ciemniej,  żółć zmienia się w pomarańcz, on zmienia się w karmel, później w mocniejszy brąz. Wygląda to jednak niezwykle oryginalnie a przecież Tara nigdy normalnie nie wygląda. Tak więc żegnajcie czerwone pasemka, witajcie mandarynki! :3
Tak, dziś byłam pewnie najbardziej obgadywaną dziewczyną w szkole. 
 
    W wiadomościach Katarzyna W. mówi, że to nie ona zabiła córeczkę. Znów będę walić łbem o blat...

Nie wiem, czy Wam polecałam czy też nie. Robię to raz jeszcze. Jeśli któreś z Was lubi czytać książki o uzależnieniach to serdecznie polecam "Milion małych kawałków" - James Frey. <Klik> Podczas czytania miałam ochotę płakać, śmiać się, popaść w depresję, zamulać, ryczeć, dalej się śmiać i zwymiotować.
Odkryłam w sobie kolejne skrajności.
I polecam również  "Odlot na samo dno" - Jana Frey. <Klik> Opowiada o nastolatce, która ucieka w świat narkotyków. Z miłej dziewczynki, znudzonej codzienną rutyną zmienia się w wiecznie naćpaną pannicę, której znajomi są starsi od niej o dobrych parę lat. Codzienna rutyna zniknęła, ona jest "doroślejsza", imprezuje i świetnie się bawi, a starsze towarzystwo coraz bardziej ją wciąga. Moje pytanie brzmi:"Dlaczego do tego dochodzi?"
Serdecznie polecam. W sumie jak wszystkie książki, które tutaj wrzucam.
     Nawet w "Rozmowach w toku" oglądałam odcinek do którego zaproszono narkomanki przebywające na odwyku. Dziewczyny w moim wieku, z domów bogatych i tych normalnych. I choć zwykle wydaje się, że ćpun to ktoś niezadbany, mieszkający na ulicy, z HIVem i torbą strzykawek to okazuje się, że wcale być tak nie musi. Były one zadbane, ładne, dobrze ubrane. W życiu bym nie powiedziała, że któraś z nich miała zapaść bądź zwiewała z domu na kilka tygodni by ćpać, pić i palić.
Jak widać, nie ma co sądzić po pozorach. A ja wiecznie muszę dowalić jakiś "mądry" temat, jakbym nie mogła napisać o byle czym, np. o pogodzie, która jak zwykle jest kiepska.
Szkoda gadać. Postaram się ograniczać kompa, telefon i wszystko na co patrzymy z bliska, czytanie książek, rysowanie (czyli odrabianie lekcji i uczenie się też? :>). Moje oczy muszą odpocząć, tak zarządził okulista.

    Mimo wszystko pingwiny rządzą!








Macie pytania? Brak mi pomysłów więc będę wdzięczna za każdą wskazówkę.
I jest mi tak cholernie smutno, że nawet nie mam ochoty wyłazić jutro z domu. Niech to się skończy... 

poniedziałek, 11 lutego 2013

8

Kompleksy... Mogłoby się wydawać że to błaha sprawa jednak boryka się z tym większość nastolatków. Może i nie wszyscy ale większość, w moim otoczeniu nie spotkałam osoby, która byłaby z siebie zadowolona w 100%. Niedawna lekcja na WDŻ wprowadziła mnie w świat bulimii i anoreksji i choć już wcześniej zdecydowanie zbyt dużo wiedziałam o tym zjawisku to teraz wiem jeszcze więcej. I wiedza ta jest przydatna.
W sumie głównymi powodami tych chorób są właśnie kompleksy, porównywanie siebie do zgrabniejszej osoby czy też bardziej wysportowanej. Przecież tak nie można. Nie mówię, że od razu musimy godzić się ze wszystkim. Człowiek otyły może schudnąć ale trzeba zachować umiar! Umiar we wszystkim.
Kiedyś często zarzucano mi anoreksję, owszem, byłam chuda, przeraźliwie chuda. Dziennie potrafiłam zjeść duży jogurt Gratka, banana, kilka kromek chleba albo i nie. Mimo wszystko nie było to spowodowane chęcią odchudzania się a chorobami. Kiedy dziewczyny chórem mówiły:"Muszę schudnąć!" ja modliłam się żeby przytyć choć ten nędzny kilogram. Każdy ma jakieś problemy, zazdrościli mi lecz nie wiem czego, było to moje przekleństwo. Nie mogłam nic zrobić z tym, ciągłe nudności, wywalały mi się kiszki kiedy przykładałam jedzenie do ust.
Dziś dalej jestem dla siebie zbyt chuda, choć dla zwykłych obserwatorów jestem po prostu szczupłą osobą to wystające łopatki mogłyby siekać przechodzących ludzi. I widząc moje koleżanki chciałabym wyglądać jak one. Co z tego, że dla nich uda są zbyt grube, brzuch zbyt wystający a tyłek za obszerny? Chciałabym.
I widzę ogromne szkody jakie wyrządziły w moim organizmie lata niejedzenia. Mało nie odwiedziłam drugiego świata, widzę gorzej, popsuły się zęby, kondycja, miałam niesamowite problemy z koncentracją. Do dziś potrafię siedzieć na lekcji i mimo uważnego słuchania nie usłyszeć, że jutro jest klasówka. Dużo rzeczy zapominam, jestem roztargniona, chciałabym lecieć z motyką na słońce, i tak mi nic to nie da.
Więc przestrzegam Was przed gwałtownym odchudzaniem. Choć ja się nie odchudzałam to chuda być musiałam, a cienka jest granica między panowaniem nad sobą a panowania brakiem. I odwiedzajcie lekarzy jeśli coś Wam dolega, w sumie to nie wiele ale potrafi ustrzec przed fiknięciem.






     Wróciłam dziś ze szkoły, popatrzyłam w lustro i się przestraszyłam. Wielkie, wielkie czarne wory pod oczami, tak samo ziemista, szara, zmęczona twarz po nieprzespanej nocy. Prześwitujące żyłki pod oczami, pod brwiami. Krostka z zimna koło ust, włosy w nieładzie. Czy tak wygląda piękny i szczęśliwy człowiek? Coś wątpię.
Siedząc na lekcji popatrzyłam na moje koleżanki. Ta ma ładne oczy, ta ma świetne włosy, ta świetną figurę, ta świetnie się uczy, ta najszybciej biega, ta ma niesamowitą urodę, tej zawsze wszystko pasuje, za tą chłopcy daliby się pokroić, ta jest wygadana, ta  potrafi zwrócić na siebie uwagę, żadna nie ma ogromnych worów pod oczami, mają ładną cerę, błysk w oku i poczucie, że mogą zawojować świat.I choć one tego nie zauważają to ja widzę wszystko.
I popatrzyłam na siebie...
I zrobiło mi się przykro...
Bo nie mam niesamowitej urody, bo wieczne wory pod oczami wyglądają przerażająco, bo włosy wyglądają strasznie, bo wyglądam jak trup. Bo za mnie nikt nie da się pokroić, nawet mój szajbnięty pies. I zostały mi tylko te moje ołówki, które zawsze przy mnie są choćbym miała rzucić się z dywanu na podłogę.
I stwierdziłam już dawno temu, że w sumie powinnam to wszystko chrzanić. Nie przejmować się niczym bo jestem jaka jestem. I choć chciałabym zmienić w sobie tyle rzeczy to nie robię nic, nie wszystko da się zmienić, pogodziłam się.Przecież się nie powieszę bo wyglądam inaczej. Każdy jest inny, nie ma dwóch takich samych osób.
I tak sobie myślę, że w sumie powinnam skończyć już ten post bo to sensu nie posiada. Mam pełno kompleksów a piszę Wam, żebyście się nie przejmowały/li niczym. W sumie nie przejmuję się niczym, tylko czasem jest mi smutno. Tak jakoś bardzo smutno...

Ale nie przejmujcie się swoimi kompleksami, każdy jest piękny. 


piątek, 8 lutego 2013

7

     Też macie masowego pecha? Jak plany umierają to niemalże wszystkie naraz? Mnie to ostatnio spotkało. Nie dość, że zawlekli moją ekipę na małą wycieczkę (Całe tamtejsze grono mądrych inaczej powinno być wysłane na roboty przymusowe do obozu, ewentualnie palić mi w piecu) to jeszcze kazali nam siedzieć kilka godzin w pomieszczeniach, w których było zimniej niż na dworze. (Przypominam, tutejsza pora roku to zima, zima zwykle bywa chłodna, jak sama nazwa wskazuje, zima - zimno...) Kurczę, ja rozumiem. Cięcie kosztów, oszczędzanie oszczędzaniem ale jak w pokoju jest tak zimno, że dygoczesz to chyba naturalnym odruchem jest założenie kurtki, bluzy czy czegoś innego, ciepłego  co jest w pobliżu. Nie, jak widać nie dla tych pań. Kiedy jest zimno kurtkę zdjąć musisz, bo się przegrzejesz. Wiadomo bowiem, że jeśli w pomieszczeniu jest tak zimno, że sople utrudniają Ci oddychanie to przy 10 osobach zaraz zrobi się tak duszno i gorąco, że zaczniesz się opalać topless. Może jeszcze tak otworzyć okno i wywietrzyć resztki przyjemnego ciepełka? Oczywiście! Chętna pani zawsze pomoże, pędzi do klamki, mało nie wyrywając kafelków spod kopyt ale okno otworzyć trzeba. 
    Dzięki chętnym paniom jestem chora. I denerwuje mnie ta sytuacja... I muszę się wyżyć bo w innym razie wrócę tam a one będą się wypróżniać wkrętami z podeszwy mego buta przez najbliższy tydzień... ( Dobra, dla Was mogę przesadzać jednakże ja przeżyłam z tymi babami wiele koszmarów, a one mogłyby z powodzeniem występować w horrorach jako zmory głównych bohaterów - większość nie potrzebuje nawet charakteryzacji! Dobra, koniec tych smutów bo zaczynam iść okrężną drogą.) Straciłam trzy dni, nędzne trzy dni. Pal licho, dwa bo dziś praktycznie nikt z klasy nie przyszedł. Pal licho, że leci mi z nosa jak z kranu i brakuje chusteczek. Pal licho, że zamiast balować na dyskotece to próbuję zasnąć. Dobra, to ostatnie nie pal licho. Akurat to ostatnie mnie wybitnie zdenerwowało. Od ponad dwóch tygodni wyczekiwałam tej dyskoteki, ot tak po prostu, co by sobie potańcować. Ale gdzie by tam, Tara jak to Tara wiecznie ma wyczucie czasu. Potrafi nie chorować pół roku tylko po to aby zachorować na dzień przed czymś ważnym. :)     
     Może i jestem złośliwa ale cieszę się, że odwołali ją godzinę po starcie, dużo nie straciłam. ( O dzięki Ci, śniegu. O dzięki Ci.) :D 
    Sytuacja kolejna. Kupujesz sobie telefon, używany ale nowy, wiesz co i jak. To trzeszczy, to pika, to nie działa ale czasem się włączy. Ale stan jest bardzo dobry, jakby nie było A co po odebraniu? Złochana obudowa, świecące robaczki po włączeniu aparatu i krwotok z uszu po włączeniu jakiejkolwiek piosenki. Charczy, wyje, piszczy, warczy. Jak mój żołądek na próbnym z angielskiego. Ale dobra, przeżyję to. Jednak nie przeżyję starych haseł, których nie znam, nie przeżyję, że po włączeniu radia muzyka czysta jak kryształ a w odtwarzaczu charczy jak...      

     Nie życzę ludziom złego, karma zawsze wraca. Ale do cholery jasnej jak Cię dorwę ty mendo sprzedająca to Ci tak nakopię do ****, że będziesz mieć pośladki większe od własnej poduszki!

    Po dłuższym wstępie, wyrzuceniu złej energi ze swego zgrzybiałego wnętrza doszłam do wniosku, że czas skończyć i zacząć coś sensownego. Siedzę już 50 minut nad tym postem a końca nie widzę. Miło mi, że mam już 5 obserwatorów. :) Bardzo mi miło. Zachęca mnie to do dalszego blogowania.
Kolejna osoba tym razem TheEma nominowała mnie do Liebster Award. Więc sprężam się i odpowiadam na pytania.
1. Jakie masz hobby?
Rysowanie. :)
2. Jaka była twoja największa wpadka w życiu?
Szczerze mówiąc przeżyłam ich już tak wiele, że nawet nie wiem od której wymieniać.
3. Do jakiej szkoły chodzisz?
Gimnazjum.
4. Lubisz swoją klasę?
Tak, są najlepsi.
5. Z jakiego województwa jesteś?
Nie ujawniam. ;)
6. Ile masz lat?
Nieukończone 16.
7. Co robisz rano żeby się wygrzebać z łóżka?
Patrzę na zegarek i widzę, że jestem spóźniona. To mnie od razu motywuje.
8. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Mam ich mnóstwo, nie sposób wymienić. :)
9. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
Leniuchować, siedzieć przy kompie, rysować i czytać książki.
10. Jaki jest twój ulubiony wokalista bądź zespół?
Raperzy Huczuhucz, Zeus, Bisz, O.S.T.R. ... Z zespołów mogę wymienić Ulicznego Opryszka, Blade Loki, ADHD Syndrom, Łzy, Happysad, Strachy na Lachy.
11. Bez jakiego przedmiotu nie mogłabyś żyć?
Bez lodówki, czekolady, muzyki, ołówków. :)

Moje pytania to:
1. Czym się interesujesz?
2. Twoja ulubiona książka?
3. Dlaczego założyłeś/łaś bloga?
4. Ulubiony film?
5. Przesiadujesz po nocach zamiast spać? Często mi się tak zdarza, np. teraz.
6. Masz osobę której w pełni ufasz?
7. Rozmawiasz z rodzicami o wszystkim? Czy może jesteś osobą skrytą?
8. Co jest Twoją mocną stroną?
9. Chcesz coś w sobie zmienić?
10. Lubisz czekoladę? :D
11. Kim chcesz być w przyszłości?

Nominuję osób mniej niż 11 i chociaż tak nie można, to robię po swojemu i nominuję blogi, które i mnie nominowały. A co się będę. ;) Nie zmuszam nikogo do odpowiadania na pytania, nie każdy lubi takie internetowe łańcuszki. Toż to w końcu zabawa. ;D
1. http://rysunkiemy.blogspot.com/
2. http://laastdaaay.blogspot.com/
3. http://zadrzwiamimary.blogspot.com/
4. http://w-pogoni-za-szczesciem.blogspot.com/
5. http://poppymiauczak.blogspot.com/
6. http://modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
7. http://czekoladowaobwarzanka-art.blogspot.com/
Reszty nie pamiętam, nie zauważyłam, przegapiłam. Niemiłosiernie boli mnie oko, wybaczcie.
Nominowanych powiadomię jutro. :) 




Macie pytania? Chętnie odpowiem. I mam nadzieję, że następny post nie będzie z wyklinaniem na samym początku. :D
Troszkę nie wchodziłam na tą stronkę więc jak zwykle mam zaległości, ale trudno. I tak zapomniałam co chciałam jeszcze napisać.
Dalej pracuję nad zamówieniami, choć chętnie rzuciłabym to jak najdalej ode mnie. Nic mi się nie chce, zdecydowanie.

Dopiski z dnia następnego. 
O czym chcielibyście następną notkę? Brakuje mi już trochę tematów więc wszystkie pomysły zapisuję w notatkach w telefonie ale póki co notatkę mam tylko jedną.
Brak mi weny, pomysłów i siły do tego wszystkiego. Trochę przechodzi ta choroba lecz nie mam siły nawet chodzić.
Czytaliście "Kuszenie losu" Meryl Sawyer? Szczerze polecam.
"Świat młodej dziennikarki Kelly Taylor zawalił się w dni, w którym w katastrofie lotniczej zginął jej mąż. Wkrótce spotyka ją kolejny cios: ukochany miał romans i syna. Gdy mija ból i żal po stracie i zdradzie, Kelly postanawia odnaleźć dziecko. Ta decyzja zaprowadzi ją do serca wenezuelskiej dżungli...i w ramiona Logana McCorda - skrytego i niebezpiecznego mężczyzny, który ma własny powód, by wyruszyć wraz z Kelly na ryzykowną wyprawę."


Fajna i wciągająca, oczywiście romansidło bo lubię. :)
Po przeczytaniu i opowiedzeniu kumpeli co jest w tej książce sama ją przeczytała. Później chłopcy zaczęli wypożyczać ją na przerwach tylko po to aby w grupie przeczytać głośno zawarte w niej wątki erotyczne. Kurczę, rozwaliło mnie to. Kto widział,żeby aż tak się tłuc tylko po to, aby usłyszeć jak ktoś z kimś uprawia naturę?
Żebyście widzieli ten motłoch. :D
W końcu książki nie można było już wypożyczać, a każdy chętny obdarzany był dziwnym wzrokiem i pytaniami. Ciekawa sprawa.

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/80197/kuszenie-losu

piątek, 1 lutego 2013

6

Mam ochotę zamordować moich znajomych, nie wszystkich, pewne wąskie grono szkolne.       Co zrobić aby Twe rysunki stały się sławne? Przynieś jedno ze zrobionych już zamówień do szkoły, oddaj je zleceniodawcy i łudź się, że nikt inny nie wyrwie kartki z dłoni. Kartka obleciała wszystkich, zaczynając od kolegów, dalszych uczniów kończąc na nauczycielach. Teraz wszyscy wiedzą, że rysuję. Wszyscy. Nie cieszy mnie to. Wcale.
Również wiedzą o moim innym blogu rysunkowym, który zostanie niedługo oblegany przez ich oczyska. Choć tyle, że nikt nie wie o tym blogu. Gdyby było inaczej natychmiast usunęłabym go. 
Jestem zdumiona tym, że zostałam nominowana do Liebster Award. Dziękuje bardzo. Wcześniej nie wiedziałam o co chodzi, teraz za to wiem. 
"Zasady są bardzo proste: Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za"dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów (z założenia poniżej 200), więc daje możliwość do rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć od 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."P
Odpowiadam na pytania Juszki:
1. Laptop
2. Nie jadam fastfoodów.
3. Szminka
4. Robić zdjęcia.
5. Filmy.
6. Lato.
7. Trampki.
8. Telefon.
9. I pies i kot.
10. Jeansy.
Szczerze mówiąc to czemu służy ta nominacja, rzeczywiście blog staje się popularniejszy? :)
Wiem już kogo nominuję, lecz zrobię to kiedy indziej.

     Dziś chciałabym odpowiedzieć na pytanie Juszki dotyczące powiedzenia "Stara miłość nie rdzewieje."
Zgadzam się z tym, zgadzam się, że stara miłość nie rdzewieje. Tak pół na pół. Czemu tak twierdzę? Na własnym przykładzie. Możecie mówić, że jestem zbyt młoda żeby kogoś kochać jednak nawet niewinne zauroczenie bywa okrutne, ciężkie do zapomnienia. Przecież taka prawda. Tą pierwszą młodzieńczą miłość zwykle pamięta się przez dłuższy czas, pamiętam moją pierwszą miłość i ciągle czuję, że będę pamiętać. Po rozstaniu po raz pierwszy Byłą Miłość zobaczyłam półtorej roku później. I choć na Jego widok miałam ochotę rzucać siekierami, to jednak ten kawałek serca i duszy został już przydzielony Tej osobie.
    Na przykładach innych osób też to widzę. Czytam o tym w gazetach, widzę przykłady znajomych, czytam w internecie, widzę w telewizji i książkach, słyszę w radiu. Podpisuję się pod wszelkimi starymi miłościami, całym sercem. Wydaje mi się, że jeśli kochało się kogoś, darzyło pewnym uczuciem to nie da się ot tak, <pstryk> wyrzucić z pamięci. Nie da się.
Człowiek ma w sobie masę uczuć, składa się z uczuć. Ciągle coś czujemy. Nie da się wyrzucić kawałka nas, ta miłość była przecież kiedyś kawałkiem nas. Siedzi to gdzieś w głębinach i wychodzi na wierzch, kiedy tylko coś nam o niej przypomni.
Drugie pół jest na nie, owszem, mówi się "Stara miłość nie rdzewieje." jednak ile osób, tyle Miłości i nie zawsze Stare Miłoście muszą na nas oddziaływać. Mimo, że siedzą gdzieś tam głęboko to nie zaślepiają nas. Jesteśmy starsi, zmieniamy się. Czas płynie, płynie, płynie. Miłoście się zmieniają, wszystko się zmienia.
Notka może wydawać się jakaś nieskładna, głównie dlatego, że obok mnie leży kolejny portret do wykonania a w słuchawkach leci audiobook Wiedźmina.
     Serdecznie polecam sagę o Geralcie z Rivii. Nie jestem miłośnikiem fantasy ale zakochałam się. Klik
     I miałam coś jeszcze napisać ale zapomniałam.
Jest piątek, wieczór, piątkowy wieczór... Coś niesamowitego.

Po wszelakich schizach, w tym czegoś co krzyczało pod moim oknem późnym wieczorem doszłam do wniosku że czas narysować coś samemu z siebie, nie z czyjegoś zdjęcia.